Z uwagą studiuję Geometrię swojej twarzy Jak zmienia się z ruchem świateł Ubrano mnie w strojne szaty I w krótkie spodenki dziecka Rzucano we mnie ryżem Krzyczałam na zimnych kamieniach Kamienie nosiłam w piersiach Na udach – wąwozy i ścieżki Którymi przewędrowałam Rozlewałam się rzeką Która płynie przez czas Jestem na drugim brzegu Nigdy go…
Nie ma we mnie niczego Prócz drżenia Kolorów Smaków Światła Co wpada Przez otwarte okno Po raz pierwszy otwieram oczy Piję gniew Musujący mi w głowie Rozgrzewający palce Iskrzę w ciemności Po zmroku idę przed siebie Tam gdzie prowadzi mnie rzeka Mam czarne wstążki we włosach Żałoba jest zachwytem Który nie znalazł domu Cała jestem…
Odwracam się By nie patrzeć Jak umierasz powoli Rzucam ukradkowe Spojrzenia przez palce Udaję że cię nie ma Udaję że cię nie ma Recytuję mantry Odprawiam rytuały Odczytuję zaklęcia Chwytam się brzytwy Dłonie Rozkwitają mi krwią Mogłabym cię złapać Spleść sieć z pobożnych życzeń Mogłabym ci zbudować Mauzoleum z piasku Wędrowałbyś godzinami Po ciemnych komnatach…
Mówiłeś Że każdy z nas jest wirującą gwiazdą Ale nie mówiłeś Że nasz wstyd jest zbyt wielki By go udźwignąć I że drogą jest śmierć Przejście przez pustynię Przejście przez ucho igielne Mamy w sobie całe zło świata Mamy w sobie gniew Którego nie sposób ugasić Mamy w sobie zniszczenie I łzy czystsze niż anielskie…
Jesteśmy na przecięciu Tu przywiodłam mój orszak Ty przyszłaś ze swoim Leśnymi ścieżkami Podążały za mną Lisy Borsuki Klucze gęsi I kruków Hekate Przyjaciółko Możemy chodzić po wodzie Ja i inne demony Jesteśmy Obmyte w nurcie rzeki Nasz głos czysty jak kryształ W palcach nam rozkwitają Maki Orchidee Rosną We wnętrzach naszych dłoni U naszych…
Jesteśmy zawsze razem Nie rozdzieli nas Los Odległość Śmierć nas nie rozłączy Chodzimy razem pod rękę Ścigamy się do świateł Zjadamy jabłka sąsiadów Pokazujemy sobie Strupy na kolanach Z moim przyjacielem Prowadzę Nieustanne debaty Jak szaleniec na rogach ulic Zostawiam ofiary w kapliczkach Piszę listy Rozśmieszam do łez Od rana wymyślam Wymyślne argumenty Zdaję relację…
Siedzimy sobie z piwem nad Wisłą Chłodne bąbelki Tętnią nam w tętnicach Alkohol rozmywa Kontury świata Pod miękkością Czerwcowego nieba Jesteśmy sobą Chociaż utajeni U naszych stóp ogary piekieł Tarzają się w trawie Konie wygrzewają Fryzowane łby
Codziennie czekam na wieści Które nie nadejdą Siedzę w brzuchu ryby Już czterdziesty dzień Otula mnie miękka ciemność Kwaśny rozkład I ciepło Ściany mojego domu Kurczą się raz po raz Biciem ssaczego serca
O wschodzie nakładam twarz Sierść splatam w cienkie warkocze Piłuję szpony Skrzydła Układam starannie Pod jasnymi szatami Rozkładam przyjaźnie dłonie Mój śmiech jak srebrne dzwonki Ale podziw to też Rodzaj uwikłania Więc zaraz po obiedzie Obieram się ze skóry Czyszczę Zębami futro Mlaszczę Prostuję grzbiet Mój dom ma wiele pokoi Łąki pełne motyli I gabinety…
Rozwieszasz mnie starannie Na konopnych sznurach Składasz porządnie w kostkę I odkładasz na później Nie uderzysz mnie nigdy Myślą Mową Uczynkiem Czy zaniedbaniem Nie o to przecież w tym chodzi Chodzi o nieustanną Tęsknotę Oddziela nas bariera Kości Mięśnie Ścięgna Płyn mózgowo-rdzeniowy Bariera Krew-mózg Lecz mówią że oczy Są oknami duszy Więc wybiłam szyby Wdrapałam…
Chociaż wiedział, jak wyglądają procedury, cały czas wyobrażał sobie, że przyjdzie w wielkim, tekturowym pudełku, jak gigantyczna lalka Barbie, nieruchoma, ale gotowa do aktywacji. Oczywiście Technos nigdy nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Zadbali o każdy najmniejszy szczegół. Płacisz, wymagasz. Przyszła więc po prostu do jego mieszkania i zadzwoniła, żeby poprosić o pomoc w otwarciu…
Nie masz się czego wstydzić Nie masz się czego wstydzić Nie masz się czego wstydzić Przestań skamleć szczekać gryźć Kłamać płaszczyć się masturbować Do fałszywych demonów W najciemniejszym z pokoi Żyć w namiastkach Zeskrobywać resztki z dna Chować się pod łóżkiem Królowa wpuściła cię do swojej alkowy Bo uznała że jesteś jej równy A ty…