Wiadomość przychodząca od: „Kalina”, 10 listopada 20XX
A., odwołano mi lot, utknęłam na lotnisku, ogólny chaos, postaram się złapać najbliższy samolot. Kocham, tęsknię.
Wiadomość przychodząca od: „Kalina”, 12 listopada 20XX
A., przepraszam, dopiero teraz udało mi się dorwać do gniazdka i podładować telefon 😕. Tak, nadal jestem na lotnisku, odwołano wszystkie loty, nie można ani polecieć dalej, ani wyjść, nikt nie wie, co się dzieje. Spałam na terminalu F obok jakichś ryczących dzieci, dobrze, że wzięłam chociaż gacie na zmianę w podręcznym. Lufthansa rozdaje bony na jakieś frytki czy inne precle w ramach „darmowego posiłku”, ale nie sposób się dopchać do jakiejkolwiek knajpy, śmiech na sali. Na dnie plecaka znalazłam tę pocztówkę, którą dała nam tamta dziewczyna na plaży w Galgibagu, pamiętasz? Nie mogę uwierzyć, że minęły już dwa lata… Boże jak strasznie chciałabym znowu zanurzyć się w chłodnym oceanie, a potem siedzieć koło ciebie i pić sok z arbuza.
Czuję, że zaraz się tu uduszę, gdziekolwiek spojrzę, są jacyś ludzie. Z jednej strony cieszę się, że nie musisz tego przeżywać, z drugiej to wszystko byłoby mniej nieznośne, gdybyś tu była.
Wiadomość przychodząca od: „Kalina”, 14 listopada 20XX
A., wyłączyli prąd i mam resztkę baterii na telefonie. Nie wiem nadal, co się dzieje, ludzie od Lufthansy chyba się gdzieś ewakuowali, kelnerzy barykadują drzwi do knajp, a obok mnie jakiś typ organizuje napad na sklep z kiełbasami w duty free. Momentami zastanawiam się, czy to nie jest jakaś kara za to, że chciałam uciec. Chuj, nie obchodzi mnie, wolę spędzić miesiąc pod siedzeniem na terminalu F, w drodze do Ciebie, niż chociaż tydzień chowania się po kątach, jeżdżenia do matki, pakowania kanapek do szkoły i udawania przed Krzychem, że boli mnie głowa albo mam czwarty w tym miesiącu okres. Spróbuję może też dorwać tę kiełbasę, a potem zastanowię się, jak się stąd wydostać. Komórka mi pada, muszę kończyć, ale ciągle o Tobie myślę. Czekaj na mnie.