Przejdź do treści Przejdź do stopki

Michalina (meet cute)

Chociaż wiedział, jak wyglądają procedury, cały czas wyobrażał sobie, że przyjdzie w wielkim, tekturowym pudełku, jak gigantyczna lalka Barbie, nieruchoma, ale gotowa do aktywacji. Oczywiście Technos nigdy nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Zadbali o każdy najmniejszy szczegół. Płacisz, wymagasz. Przyszła więc po prostu do jego mieszkania i zadzwoniła, żeby poprosić o pomoc w otwarciu słoika. Wstydził się, że to takie sztampowe. Ale nikt przecież nie musiał o tym wiedzieć.

Wybrał opcję „dziewczyna z sąsiedztwa”, podtyp „hipsterska intelektualistka”. Wielkie okulary w ciemnych oprawkach przysłaniały jej duże, orzechowe oczy. Jej ciemne włosy wydawały się niesforne w idealnie zaplanowany sposób. Jakby każdy kosmyk był zaprojektowany za pomocą specjalnego algorytmu. Miała być dowcipna i zadziorna. Michalina. Tak dał jej na imię. Była podobna do Darii. Ale lepsza. Kiedy weszła przez jego drzwi ze słoikiem w dłoni, uderzyło go, jak świetne jest jej ciało. Wielkie, kształtne piersi, długie nogi, okrągła, jędrna pupa. Daria w ostatnich latach zaczęła się trochę zapuszczać. Udawał, że tego nie widzi, co najwyżej próbował dawać jej dyskretnie znać, że może mogłaby pobiegać – tak dla zdrowia. Tu nie było mowy o zapuszczaniu się. Chociaż trzeba przyznać, że urocza, dziecięca niemal twarzyczka jego nowej partnerki nie była pozbawiona skaz. To było konieczne dla podtrzymania iluzji. Zmarszczki w kącikach oczu. Lekko wystający ząb. I maleńka blizna na policzku, dająca wrażenie, że ten pachnący nowością, luksusowy produkt ma swoją historię. Oczywiście – miał. Ponoć cały zespół pracowników kreatywnych Technos stworzyła jej backstory na tyle złożoną i ciekawą, że mógł odkrywać ją przez kolejne kilka lat, gdyby miał taką ochotę.

– Cześć! – Posłała mu lekki uśmiech. – Spadasz mi z nieba. – Wyciągnęła w jego stronę dłoń ze słoikiem. – Właśnie robię spaghetti, a otworzenie tego pieprzonego koncentratu wymaga, żebym miała gdzieś na podorędziu jakiegoś Hulka.
– I pomyślałaś, że to ja? – Mikołaj spojrzał na nią i nagle poczuł, że jest stremowany. Miał wrażenie, że odgrywa trzecioplanową rolę w podrzędnym spektaklu.

– Mhm… – Wzruszyła ramionami w rozbrajającym geście, a jej uśmiech jeszcze się rozszerzył. Było w nim coś niezwykle szczerego, niemal dziecięcego, co perwersyjnie kontrastowało z jej wybujałym ciałem. Poczuł rozkoszny dreszcz w dole brzucha.

– Może wejdziesz? – wychrypiał.

– Może wejdę. – Puściła do niego oko i przeszła koło niego, ocierając się o jego ramię. Pachniała tym słodkim, waniliowym zapachem Prady, którym Daria tak często się pryskała jeszcze na początku ich relacji. Potem przestała używać perfum. W ogóle przestała wiele rzeczy. Odgonił od siebie tę myśl.

– Chyba będę potrzebował noża. – Wziął od niej słoik. Przez chwilę trzymali go oboje. – Żeby podważyć to wieczko. – Spojrzał jej w oczy.

– Brzmi jak genialny pomysł – wymruczała zmysłowo, nie spuszczając z niego wzroku. – Masz jeszcze inne?

– Może kilka. – Przybliżył się do niej, wyjął jej słoik z dłoni i odłożył go na szafkę pod lustrem, obok tacki z kluczami. Bliskość jej ciała, cała ta sytuacja, jej niestosowność, fakt, że to wszystko nie było do końca legalne… Wszystko to uderzało mu do głowy, jakby był na rozerotyzowanym haju. – Może chciałabyś zrobić to spaghetti tutaj? – Objął ją, ujął ją twarz w prawą dłoń i delikatnie ucałował jej górną wargę. Spodziewał się podświadomie, że będzie w tym coś sztucznego. Jakby nie była zrobiona z ciała, a z silikonu i metalu. Jej ciepło, miękkość jest ust zaskoczyła go. Wszystko w tym było takie dziwne, a jednocześnie perwersyjnie znajome.

– A co za to dostanę? – wyszeptała.

Uniósł ją, przeniósł do salonu i rzucił na kanapę. Włożył dłoń pod jej krótką sukienkę z lejącego się, zielonego materiału i pogładził ją po udzie. Wydała z siebie cichy jęk. Powędrował palcami jeszcze wyżej, natrafiając na ciepłe, wilgotne miejsce.

– Możemy ponegocjować – szepnął jej do ucha.

Było jak w pornosach.
Było dokładnie jak w pornosach.
Jego nowa partnerka wiła się w ekstazie i przekonująco jęczała. Poddawała się wszystkim jego rozkazom i spełniała wszystkie jego fantazje, zachowując przy tym ten niewinny, lekko głupawy wyraz twarzy, który doprowadzał go do szaleństwa. Po raz pierwszy od kilku lat doszedł bez żadnych problemów.

Kiedy po wszystkim leżeli koło siebie spoceni i zdyszani, nie mógł powstrzymać się od złośliwego uśmiechu. Daria i to jej wieczne marudzenie – że nie ma ochoty, że nie czuje się atrakcyjna, że nie chce tego czy tamtego. Chuj jej na grób. Już nigdy nie będzie musiał się tym przejmować.

Zostaw komentarz

0